Do nietypowego zdarzenia doszło w Lubartowie na początku marca tego roku. Na lubartowski numer komendy policji zadzwonił mężczyzna, który przyznał, że zabił żonę i wyrzucił jej ciało do rzeki. Jak się okazało, kobieta była cała i zdrowa.
Kiedy policjanci przyjęli zgłoszenie od zdenerwowanego 71-latka, od razu przyjechali na miejsce zdarzenia. Mężczyzna z ogromnym przekonaniem opowiadał, jak to zabił swoją żonę a jej ciało wrzucił do rzeki. Jednak gdy funkcjonariusze policji wyczuli od niego alkohol, zaczynali nabierać coraz większych podejrzeń. Co więcej, domniemany zabójca nie potrafił powiedzieć szczegółów z tego co zrobił. Na miejscu zdarzenia nie dostrzegli również żadnych dowodów zbrodni.
Mundurowi skontaktowali się jednak z synem zaginionej, który podał ją do telefonu. Policjanci sprawdzili osobiście, że kobieta jest cała i zdrowa, a całość okazała się być tylko niewybrednym żartem.
71-letni mieszkaniec Lubartowa musi się liczyć z tym, że za bezpodstawne wezwanie funkcjonariuszy policji grozi mu areszt, czasowe ograniczenie wolności albo grzywna w wysokości do 1500 złotych.